Niestety w tym sezonie wyjazdy do Nowej Huty nam nie służą. Najpierw przegrana z Wandą po najgorszym jak dotąd meczu w naszym wykonaniu w tej rundzie, a wczoraj minimalna porażka na Com-Com Zonie z Gajowianką.
Do meczu przystępowaliśmy po serii czterech meczów bez porażki, w których udało się nam
zdobyć 10 z 12 możliwych punktów przy okazji prezentując kawał dobrej gry. Tą passę chcieliśmy podtrzymać również we wczorajszym spotkaniu, tym bardziej, że do tej pory z drużynami z czołówki grało się nam zdecydowanie lepiej niż z drużynami z dołu tabeli.
Pierwsze dziesięć minut wyglądało jak pozostałe mecze Bratniaka w tym sezonie- to przeciwnik przeważał i rozgrywał piłkę na naszej połowie, a my „uczyliśmy” się rywali i rozbijaliśmy ataki. Trzeba przyznać, że Gajowianka szybko przeszła do konkretów ponieważ już w 2 i 3 minucie miała dobre sytuacje do zdobycia bramki, ale w pierwszej zawodnik gospodarzy minimalnie chybił, a druga padła łupem Martina Szwieca.
Bratniak odpowiedział w 11 minucie, kiedy przed znakomitą szansą znalazł się Przemek Jewuła, jednak nie udało mu się pokonać bramkarza Gajowianki. Mecz przez kolejne 15 minut toczył się głównie w środku boiska, aż do 26 minuty, kiedy padła jedyna bramka w tym spotkaniu. Napastnik gospodarzy wykorzystał nasz błąd w obronie i w sytuacji sam na sam pokonał Martina.
Po stracie bramki nasz drużyna nieco przygasła i oddała pole rywalom, jednak z minuty na minutę zaczynaliśmy przejmować inicjatywę, co przełożyło się na kilka dobrych i bardzo dobrych sytuacji. Najpierw w 38 minucie Marcin Wiśniewski uruchomił Janka Zawilińskiego, który w swoim stylu wziął obrońców Gajowianki na wyścigi i na pełnej prędkości wdarł się w pole karne, ale jego strzał w krótki róg obronił bramkarz. Chwilę później z dystansu uderzał Kuba Windak, jednak piłka minimalnie minęła bramkę, a w 43 minucie mieliśmy najlepszą sytuację w pierwszej połowie. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Bartka Łukacza głową uderzał Krzysiek Swół jednak jego strzał zatrzymał się na słupku bramki gospodarzy.
Druga połowa rozpoczęła się od nieco chaotycznej gry z obu stron. Bratniak napierał chcąc wyrównać wynik spotkania, a Gajowianka starała się groźnie kontratakować. Dwa razy była bardzo blisko podwyższenia prowadzenia, ale Martin popisał się dobrymi interwencjami.
Bratniak mocniej przycisną w pierwszym kwadransie, a największe zagrożenie stworzył między 55, a 60 minutą, kiedy stworzyliśmy 3 świetne sytuacje, jednak strzały Janka, Rafała Misia i w końcu Bartka Łukacza były minimalnie niecelne, lub padały łupem bramkarza.
Po upływie pierwszego kwadransa gra nieco zwolniła i przeniosła się bliżej środka pola. Co prawda obie drużyny dążyły do zmiany wyniku, jednak w szeregi obu zespołów wdarło się sporo niedokładności. Bratniak kolejną, właściwie stuprocentową akcję miał w 78 minucie, z prawej strony boiska z obrońcą powalczył Marouane Chalal, wbiegł w pole karne i wystawił piłkę na 4 metr, jednak Przemkowi Jewule zabrakło dosłownie pół stopy, aby trafić piłkę i wbić ją do siatki.
Im dalej w las, tym mecz robił się coraz bardziej chaotyczny i mało było w nim konkretnych sytuacji dla obu drużyn. Bratniak mógł jeszcze wyrównać w końcówce meczu, jednak strzał Bartka Łukacza z rzutu wolnego obronił bramkarz Gajowianki.
Na pewno szkoda straty punktów we wczorajszym meczu, ponieważ Gajowianka była jak najbardziej w naszym zasięgu, a sam pojedynek to typowy „mecz na remis”. Niestety, tym razem musimy obejść się smakiem. Niemniej przed nami jeszcze dwa zaległe spotkania i jeżeli tylko uda nam się je rozegrać, to musimy w obu powalczyć o zwycięstwo, co na pewno zrekompensuje wczorajszą pomeczową frustrację.